Wojciech Sapeta

Wojciech Sapeta urodził się 7 kwietnia 1889 r. w Pasieczkach w gminie Imielin. Jego rodzicami byli Jan i Franciszka z domu Pacuła. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Pasieczkach, którą ukończył w 1903 r. Przez kilka lat pomagał rodzicom w gospodarstwie, następnie podjął pracę w kopalni węgla kamiennego w Szopienicach. W 1910 r. wstąpił do gniazda Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Kosztowach. Po wybuchu I wojny światowej w 1914 r. został powołany do służby w Armii Cesarstwa Niemieckiego. Po demobilizacji w listopadzie 1918 r. powrócił do pracy w kopalni, zaangażował się w organizowanie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Nadal aktywnie działał w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”, a od 10 lutego 1919 r. wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Brał udział w I powstaniu śląskim, w II powstaniu uczestniczył w walkach pod Hołdunowem i przy rozbiciu Związku Heimattreuer Oberschlesier Verband. W czasie plebiscytu pracował jako członek komitetu plebiscytowego. Podczas III powstania śląskiego pełnił funkcję miejscowego komendanta w Imielinie. Po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski w okresie międzywojennym podjął pracę na kolei. W 1918 r. Wojciech Sapeta zawarł związek małżeński z Łucją z domu Pacwa, z którą miał sześcioro dzieci: Wandę, Florentynę, Franciszka, Henryka, Helenę i Bolesława. Na święta państwowe 11 listopada czy 3 maja odbywały się defilady, wtedy tata zawsze był pięknie, odświętnie ubrany – miał czarny frak, białą koszulę, białe rękawiczki, medale lśniły na jego piersi, a w ręce trzymał laskę. To było coś pięknego. Mama zawsze z tatą – również ubrana odświętnie, ładna suknia i korale na szyi – wspominała córka Wojciecha Sapety Helena. Po wybuchu II wojny światowej Wojciech Sapeta jako komendant plutonu Ochotniczych Oddziałów Powstańczych uczestniczył w obronie linii kolejowej Kosztowy-Imielin. W obawie przed represjami ze strony Niemców opuścił Górny Śląsk i przedostał się do Rumunii. Jednak w listopadzie 1939 r. podjął decyzję o powrocie, pragnąc zaopiekować się swoją żoną i sześciorgiem dzieci. Drogę z Rumunii do Imielina pokonał pieszo. Wkrótce podjął pracę jako kolejarz w Oświęcimiu. Po dwóch tygodniach po powrocie do domu przybyło Gestapo i pozrzucali ze ścian wszystkie obrazy m.in. Matkę Boską Ostrobramską oraz jego odznaczenia powstańcze i znów nazwali go „Polską Świnią”. Gestapo kazało mu się zgłosić po nocnej „szychcie” w Kosztowach. Wojciech Sapeta oraz jego koledzy zgłosili się na Gestapo, po dwóch godzinach nieobecności ojca w domu pojechałem jako syn do Kosztowów na rowerze. Ojciec i jego koledzy byli pobici i skaleczeni – wspominał syn Wojciecha Sapety Henryk. Z placówki Gestapo w Kosztowach Wojciecha Sapetę przeniesiono do Mikołowa. 28 listopada 1940 r. transportem z Katowic został przewieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz. Tam, jako polskiemu więźniowi politycznemu, nadano mu numer obozowy 6580. W koszuli w mankietach napisał własną krwią, bo nie miał czym pisać, błogosławieństwo dla swojej córki, która w tym okresie wychodziła za mąż. W obozie koncentracyjnym siedział dwa i pół roku. W dniu 13 czerwca 1942 roku został przez dziesiątkowanie rozstrzelany – wspominał syn Wojciecha Sapety Henryk. […] my z mamą zostaliśmy z niczym. Bez pieniędzy, bez pracy. Jedyne co było to pole, na którym ręcznie pracowaliśmy, bo nie było czym zapłacić za furmana. Z tego tylko żyliśmy. […] zostaliśmy sami w domu z młodszym bratem Bolesławem i mamą, bo reszta rodzeństwa była na przymusowych robotach w Niemczech, a starsza siostra Wanda wyszła za mąż. Wtedy we trójkę, w domu modliliśmy się wspólnie głośno, po polsku. Mama otrzymała anonimowy list, w którym napisano żeby się nie modlić, bo pójdziemy wszyscy za tatą – wspominała córka Wojciecha Sapety Helena.